Cel moich inwestycji to idea ruchu FIRE (Financial Independence, Retire Early), czyli dążę do niezależności finansowej i wcześniejszej emerytury. Mam dość pracy od 9 do 17, asapów i marnowania czasu w pracy. Choć nie jestem jeszcze w pełni na emeryturze, to już niedużo mi brakuje.
Mój plan na FIRE opiera się na kilku kluczowych filarach: oszczędzaniu, inwestowaniu i unikanie zadłużenia.
Oszczędzanie - podstawa FIRE
Pierwszym krokiem w stronę FIRE jest oszczędzanie. Od zawsze pamiętałem, że muszę odkładać, żeby moja praca miała sens. Starałem się nie wydawać pieniędzy na głupoty, ale też nie dziadować jak wielu zwolenników FIRE. Już w młodym wieku udało mi się oszczędzić ładną sumkę i założyć lokaty.
Inwestowanie - długoterminowa strategia
Kolejnym filarem mojego planu na FIRE jest inwestowanie. Jestem zwolennikiem inwestowania długoterminowego, głównie w akcje. Dlaczego akcje? Bo przynoszą zyski ale też podoba mi się świadomość, że jestem współwłaścicielem dużej firmy i doświadczeni menadżerowie i reszta pracowników pracują dla mnie.
Brak zadłużenia - spokój ducha
Trzeci kluczowy element mojego planu na FIRE to brak zadłużenia. Zawsze unikałem kredytów i pożyczek, z wyjątkiem kredytu hipotecznego, który udało mi się spłacić przed czasem. Dzięki temu nie płacę odsetek bankom jak statystyczny Polak. Nie planuję dalszych kredytów, a w obecnej nieruchomości planuję mieszkać docelowo
Moja droga do FIRE
Jestem jeszcze na drodze do pełnej niezależności finansowej, ale widzę postępy. Każdy miesiąc, w którym udaje mi się zaoszczędzić i zainwestować większą część dochodów, przybliża mnie do celu.
Przeczytałem już tysiące raportów finansowych. Lubię to i widzę w tym sens. Na rachunku maklerskim widzę efekty, a kolejne zyski tylko mnie nakrecają.
Mam nadzieję, że kogoś zainspirowałem.
Wszystko fajnie, ale co zrobisz osiągając niezależność finansową? Rzucisz pracę i zajmiesz się podróżowaniem i wnukami tak nagle? To łatwa droga do stracenia sensu życia i popadnięcia w nałogi. Pieniądze to nie wszystko i należy podejść do tego szerzej. Mnie się wydaje, że człowiek MUSI pracować tylko może nie w pracy dla pieniędzy tylko w takiej, która przynosi satysfakcję. Może jakiś własny punkt z usługami albo związany z hobby? Różne rzeczy ludzi interesują. Ja bym sprzedawał hulajnogi i rowery elektryczne, bo lubię na nich jeździć i chętnie doradziłbym ludziom, którzy też chcą w to wejść. Tylko to byłby taki sklepik "na spokojnie" a nie z targetami sprzedaży miesięcznej. I otwarty od 10, żebym się wysypiał hehe